W Antwerpii śnieg czasem pada, ale bardzo rzadko. Naprawdę sporadycznie. A jeśli spadnie w nocy to najczęściej rano nie ma śladu, bo topnieje błyskawicznie, jednak czasem śnieg utrzymuje się trochę dłużej, choćby do południa. A jeśli zdarzy się, że nie stopnieje do następnego dnia to oczywiście najwięcej radości mają dzieci. Dla dorosłych śnieg jest tu prawdziwym utrapieniem, i nie mam ma myśli metrowych zasp, ale zaledwie 10 centymetrowej warstwy śniegu na ulicach i chodnikach.
Kilka centymetrów śniegu powoduje ogromne utrudnienia w całym kraju: na lotniskach loty są odwoływane lub bardzo opóźnione, zamykane są tunele drogowe a na drogach panuje prawdziwy chaos. Niektórzy wychodzą z pracy 2 lub 3 wcześniej, aby z powodu złych warunków drogowych dojechać do domu o rozsądnej porze. W Belgii odrobina śniegu prawie paraliżuje miasta, tworzą się nagle gigantyczne korki.
Przykład wzięty z naszego życia: mój mąż dojeżdża do pracy samochodem około 12 kilometrów, normalnie jedzie w godzinach szczytu około 40 minut a gdy spadł śnieg to jechał ponad 3 godziny. Horror przeżywają piesi, bo oczywiście nikt nie odśnieża chodników, bo i po co, przecież wszystko zaraz stopnieje. Ostatnie intensywne opady śniegu w Antwerpii miały miejsce 10-12 grudnia. Śnieg zaczął padać w niedzielę rano, w kolejnych dniach padał śnieg z deszczem i śnieg a temperatura w okolicach zera sprawiła, że utrzymał się dłużej niż zazwyczaj. Niby nic nadzwyczajnego, w końcu jest grudzień. Ale tu w Belgii, odrobina śniegu wręcz paraliżuje ruch na drogach, owszem służby drogowe pracują intensywnie, ale głównie na autostradach. Pługi i piaskarki na drogach to tutaj wyjątkowy widok. Gdy nasi znajomi lamentują, że taka zima się nagle w Belgii zrobiła, my opowiadamy im o zimie w Polsce. O metrowych zaspach, o mrozie w okolicach minus 25 stopni i że jednak jakoś funkcjonujemy, to niektórzy są naprawdę przerażeni. Poniżej kilka zdjęć z zasypanej Antwerpii w ciągu ostatnich kilku lat.