Święta, święta…

Spread the love

Święta już niedługo. Pierwsze kolorowe światełka na ubranych choinkach zamigotały w oknach na naszej ulicy już pod koniec listopada. W tym samym czasie, może nieco wcześniej pojawiały się w sklepach najróżniejsze produkty w świątecznych opakowaniach. Niby nic nowego, przecież tak jest od wielu lat. Moją uwagę w tym roku zwróciły świąteczne a raczej zimowe naklejki na bananach Chiquita. Znajdują się na nich – płatek śniegu, bałwanek i pingwin.
A co wspólnego mają banany z polskimi świętami? To moje bardzo prywatne skojarzenie. Dwa słowa wyjaśnienia, dlaczego święta bożego narodzenia kojarzą mi się z owocami tropikalnymi. Cóż, powód jest prosty a nawet banalny. Gdy byłam dzieckiem pomarańcze, banany i mandarynki to był luksus na święta. Nawet nie, dlatego, że były drogie, tylko, dlatego, ze ich po prostu nie było w sklepach. Moje pierwsze wspomnienia to pomarańcze i grejpfruty, które dostawałam w paczkach świątecznych z zakładu pracy mojej mamy. Tak to kiedyś, w latach 80-tych ubiegłego wieku było, że dzieci pracowników otrzymywały paczki świąteczne pełne łakoci. Były to duże reklamówki ze świątecznym rysunkiem pełne słodyczy, ale zdarzały się też owoce w puszce, czy owoce, ale zawsze egzotyczne nie jakieś tam jabłka.
Pamiętam czasy, kiedy w sklepach nie było takiej ilości produktów każdego dnia. Ja naprawdę w dzieciństwie nie widziałam owoców tropikalnych codziennie, a o niektórych nawet nie słyszałam, jak mango. Niektóre produkty pojawiały się w sklepach w okolicach świąt, ba, ja nawet pamiętam kartki żywnościowe, ale to nie są jakieś traumatyczne wspomnienia. Nie doznałam głodu, ja nawet nie odczuwałam tego kryzysu. Pamiętam, że niczego mi nie brakowało. W sklepach były inne produkty niż teraz, ale wszystkiego miałam pod dostatkiem. Czasy kartek żywnościowych pamiętam jak przez mgłę, bo byłam wtedy mała. Tak pamiętam kartki, które były prawie na wszystko. Nawet mam te, które nam zostały, bo ich nie wykorzystaliśmy. Raz zgubiłam kartki na cukier i to był dramat, ale to temat na osobny wpis.
Paczki świąteczne to jedno z moich najwspanialszych wspomnień świątecznych, bo dostawałam taką ogromną ilość słodyczy w jednej chwili. A dzieci to zawsze cieszy. Wyjątkowość tych paczek polegała na tym, że znajdowały się tam słodycze absolutnie luksusowe, jak czekoladowe baryłki z likierem, ale nazwy firmy już nie pamiętam. Kilka lat temu znalazłam te baryłki w jednym supermarkecie, smakowały tak samo. Nawet opakowanie było prawie identyczne. Szukałam ich później w innych sklepach, ale nie znalazłam już więcej a te, które są to zupełnie inne baryłki. Były też śliwki w czekoladzie, gumy do żucia Donald lub gumy kulki, torcik wedlowski, delicje, ptasie mleczko, kolorowe galaretki z cukrem, które do dziś uwielbiam i inne najlepsze produkty polskich firm. I oczywiście owoce egzotyczne.

Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!

Powiadom o
avatar