Nowy rok to nowy kalendarz

Spread the love

Kalendarz to dla wielu osób rzecz absolutnie niezbędna. A początek nowego roku to oczywiście pora, kiedy w wielu domach pojawia się nowy kalendarz ścienny, książkowy, kieszonkowy, czy zdzierak. Każdy lubi inny i taki kupuje, dodatkowo kalendarz jest zainstalowany w każdym telefonie komórkowym, i to nie byle, jaki kalendarz, ale wielofunkcyjny i inteligentny. Nic tylko planować.
Mój tata zawsze kupuje kalendarz zdzierak, i nie pierwszy lepszy, bo wybiera taki z dużymi cyframi. Lubi, gdy na każdej kartce jest jakiś ciekawy cytat, sentencja lub przysłowie. Koniecznie musi być na każdej kartce informacja o wschodach i zachodach słońca i księżyca. Mój tata kupując kalendarz zdzierak zwraca też uwagę na treść na odwrocie każdej strony, bo gdy zrywa kolejną kartkę to zawsze, naprawdę zawsze czyta te ciekawostki, dowcipy, przepisy i porady. A niektóre odkłada i potem mi daje do przeczytania, gdy do niego przyjadę. Do dziś mam w swoim zeszycie z przepisami sporo kartek ze starych kalendarzy z ciekawymi przepisami i nawet z nich korzystam. Właśnie z takiego przepisu zrobiłam śledzie po balatońsku na święta w ubiegłym roku.
Moja babcia od lat kupowała kalendarz strażacki. Był to kalendarz wielkości kartki A4, wydrukowany na sztywnym, tekturowym papierze. Główną ozdobą kalendarza było zdjęcie strażaków z lokalnej ochotniczej straży pożarnej, a poniżej wszystkie miesiące danego roku. Kalendarz ten w Nowy Rok sprzedawali strażacy a moja babcia od kiedy pamiętam zawsze ten kalendarz kupowała. I nawet każdego roku wisiał w tym samym miejscu w kuchni. Tak było od zawsze, od kiedy pamiętam, kalendarz strażacki u babci w kuchni. Kiedyś, kilka lat temu, kuzyn zapytał czy poznaję tych strażaków, bo okazało się, że kilku strażaków na zdjęciu w kalendarzu to nasza bliższa lub dalsza rodzina. Zresztą on też był na zdjęciu i tylko jego rozpoznałam, bo niestety nie widuję wszystkich regularnie, bo zawsze mieszkałam kilkadziesiąt lub kilkaset kilometrów od dziadków a kuzyni z małych chłopców zmienili się w postawnych strażaków.
A ja od lat kupuję dwa kalendarze, jeden książkowy i jeden ścienny. Mam swój ulubiony rodzaj kalendarza książkowego, choć i tak nie znalazłam jeszcze idealnego. Mój ulubiony format to B5, porządnie szyty i klejony, oprawa sztywna i koniecznie z tasiemką. Szczególnie ważny jest dla mnie układ kalendarza, czyli cały tydzień na dwóch stronach. Jest jeszcze kilka innych drobnych szczegółów, na które zwracam uwagę kupując kalendarz, ale to już drobiazgi. W tym roku dodatkowo kupiłam kalendarz rodzinny, bo poprzedni rok uświadomił mi, że chyba coś takiego jest nam potrzebne, od kiedy jest z nami Laura. Teraz wszystkie spotkania, wizyty u lekarzy i inne istotne wydarzenia wpisujemy w kalendarz rodzinny. Kiedyś nie było problemu, gdy ja miałam coś zaplanowane a w tym samym czasie mój mąż miał swoje plany, np. impreza firmowa, ale teraz, gdy jest Laura musimy tak organizować nasze życie rodzinne, aby jedno z nas mogą się nią zaopiekować. Zobaczymy jak się u nas sprawdzi to rozwiązanie.
Mamy w domu jeszcze jeden wyjątkowy kalendarz, który kupiliśmy kiedyś w Antwerpii. To tak zwany wieczny kalendarz, ale tak naprawdę to kalendarz na lata 2005 – 2044. Jest to breloczek z ruchomą tarczą, która pozwala odczytać każdy dzień tygodnia do roku 2044. Ten kalendarz to taki gadżet, ale całkiem przydatny, bo jeśli chcemy sobie zaplanować coś wyjątkowego z dużym wyprzedzeniem i chcemy wiedzieć, jaki to będzie dzień tygodnia na przykład z okazji okrągłych urodzin za kilka lat to ten kalendarz, jest jak znalazł.
Kalendarz marynarski 2005-2044 wykonany z mosiądzu

Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!

Powiadom o
avatar